niedziela, 19 stycznia 2014

Zapis 12


GL - Greg Lestrade
SH - Sherlock Holmes
JW - John Watson
SD - Sally Donovan

Inspektorze, zabójstwo! Z domu, w którym był pożar wybiegł mężczyzna, zniknął. W zwęglonych gruzach domu znaleziono ludzkie szczątki. Brak jakichkolwiek poszlak!
 SD

Anderson na miejscu?
GL

Tak, bada, ale na prawdę niewiele da się z tego wyczytać.
SD

Co ze zbiegiem?
GL

Próbujemy ustalić jego tożsamość.
SD

Czyli wiemy tyle co nic?
GL

Tak, ale sobie poradzimy. Znajdziemy tylko tego mężczyznę i po sprawie.
SD

A dowody?
GL

Znajdą się.
SD

Przykro mi, ale to ja prowadzę śledztwo, równie dobrze ten człowiek może być niewinny.
GL

Niech pan po Świra nie dzwoni, to wszystko dobrze się nie skończy.
SD

A możesz mi przysiąc, że w kilka dni wyjaśnisz mi tą całą zagadkę?
GL

Nie...
SD

Nie mam więc wyboru.
GL

Czekamy na niego.
SD

Sherlock, jest sprawa. Spłonął dom. Znaleziono w nim dwa trupy, a chwilę przed zajęciem się całego budynku wybiegł z niego mężczyzna i zniknął.
GL

Jakieś fakty?
SH

Problem z jakimikolwiek. Anderson niczego nie znalazł.
GL

"Bo nawet mój kubek od herbaty ma większe IQ!"
Sherlock nie może teraz pisać, tak więc ja będę przekazywał ci jego wiadomości.
JW

Nikt nie znalazł czegokolwiek. Żadnego zdjęcia, rękopisu.
GL

"Czyżby? Normalni ludzie nie mają rękopisów, czemu więc o nich wspomniałeś? Piszesz do mnie - jesteś zdesperowany. Nie okłamałbyś mnie w takiej sytuacji. W takim razie usłyszałeś to od kogoś i powtarzasz. Ta osoba musiała się poczuć urażona dzisiaj. Pewnie przez Ciebie, dlatego nie powiedziała, że znaleźli rękopis."
Kiedy masz wolne?
JW

Powiedział mi to Anderson.
John, dzisiaj około ósmej...
GL

"Zaufałeś istocie o IQ asfaltu? "
Masz ochotę na piwo?
JW

Tak, zaufałem. Wracając. Znaleźliśmy, jednak, popioły dwóch osób. Nie wiemy jeszcze kim są i jak wyglądali. Sierżant Donovan przesłuchuje sąsiadów.
Z miłą chęcią, John, tam gdzie zwykle, o dziewiątej?
GL

"A pomaga jej Anderson... Tak, tym sposobem rozwiążecie tę sprawę, gdy Mycroft założy niebieski krawat do czarnej koszuli. Za chwilę będę."
Mi pasuje.
JW

Jedziesz?
GL

Nie.
SH

Powiedziałeś, że za chwilę będziesz.
GL

To prawda.
SH

Przysłałeś Johna?!
GL

Wraz ze smartphonem z internetem.
SH




__________________________________

Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! A kto?! Iza!

sobota, 14 grudnia 2013

...Hej?!

Cześć!
Tak, wiem. Opuściłam, zapuściłam i tak dalej. Blog powoli, jednak, się odradza!
Jak widzicie, zmieniłam szablon. Są to raczej kosmetyczne poprawki, ot nic nie znaczące szczegóły... Ale mamy nowe karty, okrągłe avatary... Odtwarzacz nie włącza się od razu (pogmerałam mu w kodzie, chyba nadal działa...) Zmieniona czcionka w nagłówku... I mamy najważniejsze...
ŚNIEG!
Oczywiście nie to jest najważniejsze, ale czy nie sądzicie, że to wygląda super? 
W kwestii organizacyjnej, nowa notka jest napisana, właściwie dwie... Zawiesiłam bloga, bo nie mogłam dokończyć drugiej, a teraz biję się w głowę, bo przeczytałam zapis jeszcze raz... I stwierdziłam, że do zakończenia wszystkiego potrzebne jest mi jeden równoważnik zdania. Dwa słowa. Jak chcecie, to nazwijcie mnie głupią. Zgadzam się. W każdym razie notka czeka już do opublikowania, pojawi się mniej więcej za miesiąc... Jest to ważna data, ale nie chcę jej zdradzać... Powiem Wam tyle, że za miesiąc możecie jej oczekiwać.
Chciałabym poznać wasze zdanie na temat "nowego" szablonu. Chcę jeszcze parę kosmetycznych poprawek uskutecznić... Aktualnie szukam kodu na spersonalizowanie (kolor, czcionka itd.) daty opublikowania posta. Prawdopodobnie pododaję jeszcze cienie do komentarzy... Czyli kosmetyka! Jeżeli ktoś z Was z kodów korzysta, byłabym wdzięczna za podanie strony, gdzie są opisane :D (korzystam z "Tajemniczego Ogrodu"...)
To już chyba wszystko...
Ah!
Zapomniałabym o najważniejszym! O najważniejszej zmianie! Otóż... Mam betę. Tak, wiem, strasznie to brzmi. Zawarłyśmy jednak umowę (to głównie ona namówiła mnie do powrócenia na tego bloga. Dobra, nie namawiała, zapytała po prostu, czy będę dalej coś tu publikować...) Umowę ciekawą. Ona sprawdza, a ja piszę. Ona nie sprawdza, ja nie piszę. Proste? Oczywiście działa to też w drugą stronę. Ja piszę, ona sprawdza. Ja nie piszę, ona nie sprawdza. Nie będę dalej wchodziła w ten temat, wypadałoby ją przecież wreszcie przedstawić. Tadududam...! Oxymora!
Yeap. Jeśli więc teraz znajdziecie jakiś błąd, których, nie ukrywajmy, we wcześniejszych notkach było sporo, to to jej wina,  bo nie wyłapała.
Mimo wszystko to nie ważne, bo na blogu mamy... ŚNIEG! Tia... (Dla tych na telefonie, na blogu pada śnieżek!)
Kończę!
Do zoaczenia za miesiąc, dziękuję, że tyle wytrwaliście!
Wiedźma Finite (dawniej just Finite)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Zapis 11

IA - Irene Adler
MH - Molly Hooper

Czemu napisałaś Holmesowi, że to Sherlock?
IA

A ty czemu wciąż wałkujesz jedno i to samo?
MH

Bo jestem ciekawa.
IA

Ja też.
MH

Czego?
IA

Ile zajmie mu zrozumienie, że to nie Sherlock.
MH

Pewnie już to wie.
IA

Pewnie...
MH

Co tam u Ciebie?
IA

Nic ciekawego. Kilka nowych spraw... I...
MH

I co?
IA

Sherlock poznał wczoraj mojego chłopaka Jima... Teraz na każdym kroku próbuje udowodnić mi, że to gej...
MH

No, nie wiem... A może ma rację?
IA

A może jak zwykle chce mi zrobić na złość?
MH

To też jest możliwe...
IA

To jest pewne. Sherlock czepił się Jima Moriaty'ego jak rzep psiego ogona!
MH

Jima Moriaty'ego?! Daj mi dwadzieścia minut.
IA

O co chodzi?
MH

Wiedziałam, że znam to nazwisko!
IA

Irene, powiedz o co chodzi?
MH

Jak to o co? O Jima!
IA

Eh... Co masz?
MH

Całą jego kartotekę...
IA

Twoją czy NSY?
MH

Moją. I... Mycrofta?!
IA

Co? Robisz se ze mnie jaja?
MH

Niestety nie. On jest kimś w rodzaju przestępcy - konsultanta.
IA

Jak Sherlock... Jedyny na świecie.
MH

Zerwij z nim, jeszcze Ci kłopotów narobi!
IA

Wtedy dam Sherlockowi powód do samouwielbienia!
MH

Rób co chcesz.
IA


__________________________________

Upsss... Tak troszkę dawno był tu kolejny zapis... No to teraz jest! Nr 11! Mam nadzieję, że się podoba!

niedziela, 7 lipca 2013

W 10 dni dookoła świata; pierwsze dwa dni




Mycroft siedział w swoim biurze. Na jego środku stało wielkie, masywne biurko, za nim miękki, wygodny fotel. Na przeciwko biurka stały dwa wygodne fotele oraz stolik kawowy. Wtem zza drzwi doszły go głosy, a chwilę później usłyszał pukanie.
- Wejść! - powiedział. Drzwi otworzyły się, a do środka weszła Anthea.
- Proszę pana, przyszedł Sherlock oraz lordowie na codzienną partyjkę vista - powiedziała. Trzeba było wiedzieć, że Mycroft uwielbiał tą grę - cenił ją głównie za ciszę przy niej panującą. Od czasu do czasu nawet wygrywał. Zazwyczaj do domu przynosił tylko część wygranej - resztę przeznaczał na cele charytatywne.
- Wprowadź wszystkich - odparł. Chwilę później do pomieszczenia weszło czterech mężczyzn. Trójka starszych mężczyzn przywitała się kulturalnie, młodszy tylko burkną coś w stylu "Morning". Chwilę później do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn, którzy przynieśli stół do gry i fotele.
- Będziesz musiał poczekać - odezwał się Mycroft w stronę swojego brata. Ten tylko kiwnął głową. Karty zostały potasowane i rozdane.
- Słyszeli panowie, że było włamanie do trzech najpilniej strzeżonych miejsc w Londynie? - zapytał jeden z nich, łamiąc zasadę milczenia. Starszy Holmes cicho westhnął.
- Tak, sprawca został ujęty, ale daleko by nie dojechał... - powiedział drugi, gruby mężczyzna.
- Do wszystkich środków komunikacji zostały by wysłane jego zdjęcia.
- Ja jestem zdania, że spokojnie zdołałby uciec. Teraz da się objechać świat w 10 dni... - wtrącił Sherlock.
- Wątpię... - stwierdził gruby lord.
- Ja również wątpię, Sherlocku... Ja oczywiście bym tego dokonał, ale ktoś twojego pokroju z taką jak ty ilością funduszy...
- Założymy się? - zapytał urażony Sherlock. Lordowie spojrzeli na Mycrofta. Ten spoglądał na swoje karty ze znudzeniem.
- Na czym miało by to polegać?
- Wyruszymy w przeciwnych kierunkach. Ten kto w ciągu dziesięciu dni okrąży świat wygrywa. Powiedzmy... Mam w banku zdeponowane dziesięć tysięcy. Tak więc przegrany płaci wygranemu dziesięć tysięcy dolarów.
- Zgadzam się, ale każdy bierze ze sobą odobę towarzyszącą - powiedział Mycroft, odwracając głowę w kierunku Sherlocka. Ten skinął głową na znak, że się zgadza.
- Biorę Johna, a ty? - zapytał.
- Swoją żonę.
- TY masz żonę?! - wykrzyknął Sherlock.
- Złościsz się, że nie zaprosiłem cię na ślub? - zapytał Mycroft wpatrując się znowu w swoje karty.
- Skąd... - powiedział Sherlock. - 10 dni. Od północy! - wstał i wyciągnął rękę  kierunku Mycrofta. Ten też wstał. Gdy już uścisneli sobie dłonie, Sherlock wyszedł z pomieszczenia, a Mycroft wygrał dwie kolejki vista.
***
- Kochanie, wróciłem! - zawołał Mycroft. Żaden z jego znajomych nie poznał by go, gdy był w towarzystwie swojej żony. Stawał się on wtedy czuły. Odkąd się ożenił zawsze wracał do domu o dwudziestej. Dla swojej żony gotów był dać gwiazdkę z nieba. Na jej prośbę o małżeństwie wiedzieli tylko ich rodzice. W przedpokoju pojawiła się niska brunetka. Mycroft podszedł do niej i pocałował  policzek. - Jak było w pracy?
- Zatrudnili jeszcze jedną dziewczynę. Dzisiaj miała swój pierwszy dzień  w pracy. Jest bardzo miła - kobieta uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Razem z mężem udała się do kuchni, gdzie nastawiła wodę na herbatę. - A jak u ciebie było?
- Będę musiał wyjechać... - zaczął smutno. - Ale wyjazd umili mi tak jedna pani...
- Kto? - zapytała jego żona.
- Ty! - powiedział i się uśmiechnął. Kobieta pisnęła i wpadła mu w ramiona.
- A co z kotem? A co z moją pracą?
- O nic się nie martw. Dostałaś urlop, a kot pojedzie do Ant*. Przecież wiesz, że on ją po prostu uwielbia...
- Dobrze, a jaki plan podróży?
- Wyjedziemy jutro, w 10 dni okrążymy świat... - Mycroft zaczął opowiadać o planach i o zakładzie.
***
- John! Pakuj się! - krzyczał od progu Sherlock.
- Co, czemu? Dlaczego? - pytał zaskoczony John.
- O północy mamy samolot do Stanów Zjednoczonych!
- Dlaczego? - ponowił pytanie John.
- Pakuj się, a ja w tym czasie ci opowiem...
***
- Pasażerowie samolotu Londyn - Nowy Jork proszeni są o udanie się do terminalu numer dwa. Pasażerowie samolotu... - Sherlock i John wreszcie usłyszeli upragniony komunikat. Ich samolot miał godzinne opóźnienie. Biegiem udali się do terminalu. Zostali tam poproszeni o paszport. Musieli przejść przez wykrywacz  metalu i kontrolę bagarzu. W końcu weszli na pokład.
- Witamy na pokładzie samolotu Londyn - Nowy Jork. Jest godzina 01:45. Planowany przylot: 10:30. Życzymy udanego lotu.
- Zaczynamy! - powiedział Sherlock.
***
- Kochanie! Czas wstać! Jest już szósta! - przywitała swojego męża brunetka.
- Pozwól mi jeszcze chwilę pospać... - powiedział zaspanym głosem Mycroft i odwrócił się na drugi bok.
- Mycroft! Bo spóźnimy się ma samolot! - powiedziała stanowczo kobieta. Gdy to nie poskutkowało powiedziała - przegrasz z bratem! - jednak Mycroft nadal nie wstawał. Sięgnęła więc po broń ostateczną. - Kot zepsuł twoją ulubioną parasolkę! - trzeba było bowiem wiedzieć, że Mycroft uwielbiał parasolki. Mężczyzna zerwał się byskawicznie z łóżka.
- Gdzie on jest? U Ant... Nie pamiętasz? - zapytała uśmiechając się jego żona. - Chodź na śniadanie... Zrobiłam tosty!
Podczas śniadania oboje milczeli. Mycroft ponieważ zastanawiał się czy Pudoff - jego zastępca, choć w jednej setnej wywiąże się z zadań mu powierzonych na czas jego wyjazdu. "Cóż... Należy mieć nadzieję, że nie doprowadzi do wybuchu III wojny światowej..." - pomyślał. Jego żona zastanawiała się zaś czy kotu dobrze u Ant... Po smacznym śniadaniu oboje się ubrali i wsiadli do czarneg Mercedesa z przyciemnianymi szybami.
- Puszczasz Sherlocka samego? - zapytała kobieta.
- Jedzie z Johnem - odparł Mycroft.
- Wiesz o co mi chodzi. John nie wyciągnie go z więzienia i nie będzie ci donosił gdzie on jest - powiedziała żona Mycrofta
- Lestrade nie mógł pojechać. Obiecał, że wyśle najodpowiedniejszą osobę... -odparł Holmes.
- Kto?
- Sally Donovan...
- Przecież oni się... Nieznoszą! - wykrzyknęła kobieta.
- Wiem, ale co miałem zrobić? Wysłać tego szpetnego Anger... Abder... Jak on miał? - powiedział marszcząc brwi.
- Andersona?
- Tak, tego...
- Z dwojga złego to faktycznie lepsza Donovan...  
Po około minucie dojechali na lotnisko. Od razu zostali przewiezieni do hangaru, w którym stał odrzutowiec. Weszli po schodkach na pokład. Przywitali się z kapitanem i usiedli w fotelach. Chwilę później samolot wytoczył się z hangaru i zaczął rozpędzać się, by po trzydziestu sekundach wznieść się w powietrze.
- Jest godzina 7:15, planowany przylot do Warszawy 8:10 - obwieścił głos pilota.
- Tak szybko? - zapytała kobieta.
- Tak, do Polski normalnym samolotem leci się 1,5 godziny, dwie. My jednak nie mamy lotu czarterowego, a prywatny, szybki odrzutowiec - wyjaśnił Mycroft.
- Co będziemy tam robić?
- Przylecimy na lotnisko im. Chopina, potem zwiedzimy muzeum tego muzyka. Przejdziemy się do Muzeum Powstania Warszawskiego, a na samym końcu mamy zaproszenie od premiera Polski - Donalda Tuska - na obiad. Odpowiada? - zapytał.
- Oczywiście, tylko obawiam się, że nie mam odpowiedniego ubrania... - posmutniała jego żona. Mycroft wiedział, że nie lubi chodzić po sklepach, a eleganckie ubrania wzbudzają jej wstręt tak więc zdziwił się, że porusza ten temat.
- Czemu tak uważasz? - zapytał.
- To jest premier... Wypadało by się ładnie prezentować - odpowiedziała.
- Dobrze, wejdziemy więc do sklepu po drodze i kupimy ci ubranie - przez resztę podróży rozmawiali o Polsce. Kobieta wypytywała o wszystko. Kto będzie na obiedzie, jak wypada się zachowywać. Nawet kazała Mycroftowi nauczyć ją mówić po polsku "Dzień dobry". W jej wykonaniu brzmiało to, co prawda jak "Dien dobly", ale Mycroft i tak był dumny. Kiedy dolecieli, pod samolot podjechało czarne Ferrari. Holmes kazał zatankować pilotowi i być gotowym do startu o szesnastej. Wraz z małżonką wsiadł do samochodu i udał się do Muzeum Fryderyka Chopina. Jego żona była zafascynowana pamiątkami po kompozytorze. Potem pojechali do Muzeum Powstania Warszawskiego. Na jego żonie wielkie wrażenie zrobiła ściana-serce, przy której spędzili dobre pięć minut. Przeszli się też tunelami pod muzeum i obejrzeli w samolocie film. Następnie udali się do galerii handlowej, gdzie wybrali sukienkę dla kobiety. Kilkadziesiąt minut później siedzieli już przy stole w pałacu prezydenckim. Okazało się, że para prezydencka również będzie na obiedzie. Gdy wszyscy już zasiedli do stołu, zostały podane tradycyjne polskie dania - schabowy i żurek. Między politykami nawiązała się rozmowa, również Polki oddały się konwersacji. W końcu pierwsza dama zwróciła się do angielki poprawną angielszczyzną. Zaczęły ze sobą rozmawiać. Żona Mycrofta opowiedziała o tym jak się poznali i jak się pobrali. Polki wyraziły zdziwienie, gdy dowiedziały się jaki zawód wykonuje brązowowłosa. Gdy wszyscy skończyli jeść i wstali od stołu, przenieśli się do salonu, gdzie wypili herbatę. Potem wszyscy się pożegnali, a kobiety wymieniły się numerami telefonów. Gdy Mycroft wraz z partnerką dotarli do samolotu, wsiedli do niego i polecieli do Włoch. Zatrzymali się tam w hotelu. Wieczorem wyszli na miasto. Oglądali ładnie podświetlone koloseum, spoglądali na Forum Romanum i podziwiali fontannę di Trevi. Potem wrócili do hotelu i poszli spać.
***
W tym samym czasie Sherlock wraz z Johnem wyporzyczyli auto i dojechali do granicy Stanów z Kanadą. Przesiedli się tam w pociąg i dojechali do lotniska na drugim końcu kraju. Przez całą podróż planowali co będzie dalej. Ustalili, że wsiądą teraz w samolot do Australii, do Sydney, następnie dostaną się szybkim pociągiem do stolicy, gdzie znowu wsiądą w samolot. Wylądują w Chinach, a za pięć dni będą w Afganistanie. W samolocie John przespał trzy czwarte podróży, a Sherlock z godzinę.


_________________________________
Każdy blog, to każdy :D Dzisiaj są moje urodzinki, z tej okazji notka.
Oto.... Część pierwsza pięcioczęściowej miniaturki z serii - Finite czyści dysk.
 W moim mieście był Festiwal Książki Słuchanej. Ja - z natury nielubiąca Vernego - zostałam prawie siłą zaciągnięta na czytanie tejże książki - "W 80 dni dookoła świata". Z naburmuszoną miną stałam i słuchałam. Już po pierwszych słowach wpadłam na pomysł na miniaturkę z Mycroftem w roli głównej. Wszystko co jest zawarte w niej, nie ja wyczytałam z Vernego, a brat mi opowiedział - on go lubi. Tak więc niektóre elementy mogą się nie zgadzać... Właściwie to większość. Ale będzie taki jeden... Normalnie... Jestem z niego dumna. Ale jeszcze go nie zapisałam.
Dobra... Urodzinowo Was pozdrawiam!
F.

piątek, 21 czerwca 2013

Zapis 10

JW - John Watson

SH - Sherlock Holmes

JM - Jim Moriarty

MsH - Pani Hudson



John!!!
SH


Tak, Sherlock?
JW


Nudzę się!
SH


Przejrzyj maila, po ostatnim wpisie na bloga zgłosiło się do nas wiele osób z prośbą byś rozwiązał ich sprawę.
JW


Ale jaką...
SH


Dziewczynka zgubiła telefon.
JW


Nuda.
SH


Z zamkniętego pomieszczenia został skradziony cenny dzbanek.
JW


Nuda, córka właściciela go stłukła.
SH


Kobieta myśli, że mąż ją zdradza z kosmitką.
JW


NUDA! Z takimi to do psychologa!
SH


Sherlock!
JW


A nie?
SH


Do psychoterapeuty jeśli w ogóle.
JW


Jakaś różnica?
SH


Szpital zgłasza zaginięcie płuc do przeszczepu.
JW


Nud... Czekaj...
SH


Na co?
JW


www.basket345789.wila.com
I wiemy gdzie są. Po zastanowieniu to nudne było...
SH


Wyśle im linka.
JW


Co to był za huk?
MsH / JW


No co? Zezłościła mnie!
SH


Sherlock!
MsH


Sherlock! Zadzwoń! Proszę!
JM


John, przyjdź jeśli możesz na róg Brown Street i Kempton Street!
SH


Zaczekaj!
JW


Jeśli nie możesz, to też przyjdź!
SH


Jestem.
JW


W aptece po twojej prawej kup plastry nikotynowe.
SH


Czy tylko dlatego mnie wysłałeś?
JW


Tak.
SH


Miałem randkę!
JW


Kocha, to poczeka.
SH


Bracia Holmes... Jedno i to samo...
JW

__________________________________

Z okazji moich imienin notka!
Z tego samego powodu przeniosłam też swojego i Blackie bloga jeszcze z czasów onetu. Zagubione Opowiadania.
Dedyk dla zespołu z reklamy, za to, że pamiętał *.*
AH! Przecież to rocznica! 10 notka!
F.